O ArktyceŚwiat PółnocyHistoria → Ekspedycje balonowe: próby dotarcia na biegun

Ekspedycje balonowe: próby dotarcia na biegun

Era, w której Arktyka miała stać się krainą podniebnych odkrywców 

Koniec XIX wieku przyniósł coś więcej niż rywalizację o mapy polarne. To był czas, w którym świat zachłysnął się technologią, a powietrze wydawało się ostatnią niewykorzystaną drogą ku wielkim celom. Dla badaczy i inżynierów biegun północny stał się symbolem: miejscem, które można osiągnąć nie saniami, nie statkiem, lecz balonem albo sterowcem. Arktyka miała być przestrzenią, w której człowiek pokaże, że potrafi wznieść się ponad wszystkie ograniczenia.

Natura szybko przypomniała, że nie interesują jej podobne plany. Północ nikomu nie dawała nigdy taryfy ulgowej. Jednak właśnie z tych prób narodziła się fascynująca epoka w historii eksploracji.

Poniżej historia tej ambicji – od najsłynniejszej porażki, przez upór konstruktorów, aż po moment, w którym marzenie o locie nad biegunem naprawdę stało się faktem.

Świat Północy
Zobacz również

upór i podniebne wyprawy

historia pierwszych rejsów

porzucona kopalnia marmuru

Wszystkie kategorie

Dlaczego chciano dotrzeć na biegun powietrzem?

W drugiej połowie XIX wieku Amerykanie, Brytyjczycy, Skandynawowie i Rosjanie rywalizowali o miano „narodu polarnego”. Biegun był ostatnią nagrodą. Ale próby dotarcia tam klasycznymi trasami – sanie, statki, zimowanie na lodzie – były powolne, niebezpieczne, a często po prostu nieskuteczne.

Balon i sterowiec dawały nową obietnicę:

  • można przelecieć nad całym chaosem pękających pól lodowych,
  • można szybko pokonać odległość, która pieszo wymagałaby miesięcy,
  • można zabrać aparaturę naukową i fotografować nieznane tereny.

To był moment, w którym inżynierowie naprawdę wierzyli, że technologia pokona naturę. Arktyka miała być poligonem przyszłości. 

S. A. Andrée – pierwszy, którego balon miał dowieźć na biegun

To Andrée jako pierwszy potraktował powietrzną drogę na biegun nie jako fantazję, ale jako poważny projekt naukowy. Jego pomysł był prosty w założeniach, ale dramatycznie skomplikowany w praktyce: wystarczy wystartować balonem w stronę północy i poddać się stałym wiatrom, które „same” poniosą wyprawę nad biegun.

Balon Örnen miał trzy liny sterujące, które – według teorii Andrée – miały umożliwić wpływanie na kierunek lotu. W praktyce system ten działał słabo już podczas prób.

Start nastąpił w lipcu 1897 roku. Balon uniósł się w górę, nadzorowany przez szwedzkich naukowców i zagranicznych obserwatorów. To była pierwsza w historii wielka ekspedycja powietrzna w Arktykę.

Po kilku dniach lotu balon zaczął tracić wysokość. Załoga przeszła na dryf po lodzie. Zginęła na Wyspie Białej (Kvitøyi) po ponad trzech miesiącach walki o przetrwanie. 

Mimo tragedii wyprawa Andrée była przełomowa: po raz pierwszy człowiek spróbował wykorzystać aeronautykę do zdobycia bieguna. 

Czego o Arktyce nauczył tragiczny marsz Andrée?

Po przymusowym lądowaniu balonu Andrée i jego towarzysze byli przekonani, że znajdują się znacznie bliżej zachodniej części Svalbardu, niż było to w rzeczywistości — ich błąd sięgał dziesiątek mil morskich. Nie znali prawdziwego kierunku dryfu lodu, bo operowali na założeniach epoki: wierzyli, że lód będzie znosił ich ku południowi i Spitsbergenowi. W rzeczywistości dryf w tym rejonie biegnie na północny wschód.

Z tego powodu marsz, który według ich obliczeń miał prowadzić w stronę lądu, w praktyce oddalał ich każdego dnia od cywilizacji. Kiedy zrozumieli, że nie dotrą na Spitsbergen, skierowali się na zachód, aby spróbować dojść do Siedmiu Wysp (Sjuøyane) — tam też koncentrowały się później główne poszukiwania ratowników. Tymczasem dominujący dryf lodu nieustannie spychał ich w przeciwną stronę, ku odludnej Kvitøyi, gdzie nikt się ich nie spodziewał.

Nigdy nie wrócili nie dlatego, że zabrakło im determinacji; tylko dlatego, że ówczesna wiedza o Arktyce nie pozwalała im zrozumieć, jak naprawdę zachowuje się lód. I właśnie ten błąd — zaufanie do teorii, które nie miały pokrycia w realiach polarnego środowiska — ukształtował pierwszą epokę powietrznych wypraw w Arktyce. 

Walter Wellman – upór, sterowce i trzy nieudane próby

Gdy Andrée wciąż wierzył w tradycyjny balon, Amerykanin Walter Wellman szedł już krok dalej – chciał zbudować maszynę sterowną, która nie tylko uniesie się w powietrze, ale pozwoli pilotować trasę. To była koncepcja nowoczesna, ale inżynieryjnie jeszcze niedojrzała.

Wellman zorganizował trzy ekspedycje:

1906 – sterowiec America był niegotowy do pełnego lotu.
1907 – start nastąpił, lecz zakończył się szybką awarią.
1909 – kolejna próba, kolejna klęska.

Z dzisiejszej perspektywy łatwo wzruszyć ramionami nad tymi porażkami. Ale to właśnie doświadczenia Wellmana – udokumentowane, szczegółowe, bogate w dane techniczne – dały późniejszym konstruktorom to, czego brakowało w czasach Andrée: wiedzę, czego unikać, jak reagują powłoki sterowców w zimnie, jak zachowują się silniki w polarnej wilgoci.

Upór Wellmana nie zdobył bieguna. Ale przesunął granice techniki. 

Zmiana epoki – lata, które przyniosły przełom

Pierwsza wojna światowa przyspieszyła rozwój aeronautyki: lepsze materiały, stabilniejsze konstrukcje, większa moc silników. Pod koniec lat 20. sterowce były już nie eksperymentem, lecz realnym narzędziem transportu i eksploracji.

Dzięki temu Arktyka znów stała się celem – tym razem z dużo większą szansą powodzenia.

Norge 1926 – pierwszy udany przelot nad biegunem północnym

W 1926 roku Roald Amundsen, Lincoln Ellsworth i Umberto Nobile zorganizowali wyprawę sterowcem Norge. Należał on już do zupełnie innej generacji konstrukcji niż eksperymentalne urządzenia Wellmana – stabilniejszy, mocniejszy i zaprojektowany na podstawie dwóch dekad rozwoju aeronautyki.

Start: Ny-Ålesund na Svalbardzie.
Trasa: Svalbard – biegun – Alaska.
Rezultat: pierwsze bezdyskusyjnie potwierdzone dotarcie człowieka na biegun północny.

Ten lot zamknął epokę marzeń i zapoczątkował erę realnych osiągnięć powietrznych. 

Italia 1928 – katastrofa, która zakończyła sny o sterowcach

Po sukcesie Norge Umberto Nobile wrócił do Arktyki sterowcem Italia. Wyprawa miała być kontynuacją badań, lecz zakończyła się tragicznie – sterowiec rozbił się o lód. Rozpoczęła się jedna z największych akcji ratunkowych w dziejach polarnictwa, z udziałem Norwegów, Włochów, Rosjan i Szwecji.

Po tej katastrofie entuzjazm wobec sterowców w Arktyce wygasł. Technologia była zbyt ryzykowna, koszty już zbyt wysokie, a jednoczesny rozwój samolotów zbyt szybki, by wracać do wielkich maszyn na powietrze. 

Dlaczego era balonów i sterowców się skończyła?

Powody były proste:

  • samoloty dawały większą kontrolę i mniejsze ryzyko,
  • sterowce były kosztowne i podatne na warunki,
  • opinia publiczna nie chciała kolejnych tragedii,
  • ekspedycje lotnicze okazały się szybsze, tańsze i bardziej niezawodne.

Ale era ta zostawiła coś cennego: dane meteorologiczne, doświadczenia konstrukcyjne, rozumienie arktycznych warunków. I oczywiście – historie, które do dziś budzą emocje. 

Dziedzictwo epoki podniebnych wypraw

W zaledwie 40 lat Arktyka była świadkiem:

  • pierwszych prób lotów balonowych,
  • powstania sterowców polarnych,
  • pierwszego przelotu nad biegunem,
  • i ostatecznego końca powietrznego marzenia.

To krótka epoka, ale o ogromnej sile oddziaływania. Pokazała, jak daleko może zajść człowiek w imię ambicji – i jak szybko Arktyka potrafi te ambicje zweryfikować.

Ciekawostka

Z Norge zrzucono pierwszą w historii flagę na biegunie

Załoga wypuściła w dół małą kapsułę z flagami trzech państw.
Do dziś nie znaleziono jej w lodzie ani na żadnym z dryfujących poligonów.