Chaty traperskie
Siedząc w ciepłym domu, gdy za oknem raczej jesień jak zima wracam wspomnieniami do ubiegłego roku i odwiedzonej chaty traperskiej. Jej obecny wygląd nie różni się od tego sprzed prawie stu lat. Historia z nią związana jest niezwykła, tak jak i niezwykłe było małżeństwo które ją przez kilka miesięcy zamieszkiwało. Christiane i Hermann Ritter. Hermann (1981-1968) – oficer marynarki w dobie szalejącego kryzysu wyruszył na Spitsbergen by polować i w ten sposób zarobić na utrzymanie rodziny. Christiane (1897-2000), malarka i pisarka w roku 1934 dołączyła do męża. Z nim oraz norweskim myśliwym Karlem Nikolaisenen spędziła zimę 1934/35 w chacie traperskiej. Na najbardziej wysuniętym na północ punkcie Andréelandet w północnym Spitsbergenie, między Woodfjorden i Wijdefjorden. Jej ilustrowana książka o tej zimie, „Eine Frau erlebt die Polarnacht” z 1938 roku, została przetłumaczona na siedem języków. Niepojętym jest jakim hartem ducha, odwagą trzeba było się wykazać kobiecie by podjąć decyzję tak radykalną. Odwiedzając Arktykę spotykamy chaty traperskie. To w gruncie rzeczy liche schronienie ma dać osłonę przed zimnem, śniegiem, lodem, polarnym niedźwiedziem. Dla mnie niesamowita historia.